środa, 27 sierpnia 2008

zagubione ogrody, hydroplany i 100latkowie

Wczoraj po szkole poszłyśmy zobaczyć trzy wystawy, na które od dawna miałyśmy ochotę. Pierwsza z nich była o zagubionych ogrodach Sydney. Reklamowana jest w całym mieście, zachęcił nas do pójścia przede wszystkim śliczny plakat, który widzicie poniżej, ale sama wystawa bez rewelacji - kilka czarno białych fotek na krzyż i rycin z kwiatkami.


Natomiast druga wystawa, którą obejrzałyśmy w tym samym Museum of Sydney bardzo nam się podobała. Pokazywała historię flying boats czyli hydroplanów, które Sydnejczycy darzą do dziś ogromnym sentymentem. Cała historia zaczęła się w 1938, kiedy to Sydney doczekało się pierwszego lotniska międzynarodowego w Rose Bay. Można bylo wybrać się w luksusową podróż z Sydney do Southhampton, która trwała bagatela 10 dni. W czasie wojny tutejsze hydroplany zostały uzbrojone i wysłane na front. Po jej zakończeniu znowu przerobione na samoloty pasażerskie, ktory woziły bogatych Australijczyków na wakacje.
Tutejsze muzea nie są nudne, bo wykorzystują najróżniejsze formy przekazu - zdjęcia, filmy wideo, a bardzo często interaktywne urządzenia, dzięki którym można wypróbować na własnej skórze jak coś działa. Na tej wystawie pomiędzy zdjęciami samolotów poprzeplatane były autentyczne historie ludzi, którzy pracowali przy flying boats. Jedna szczególnie mnie rozśmieszyła: pewnego dnia pilot, ktory regularnie latał hydroplanem zachorował i wzięli w zastępstwie faceta, który pracował na normalnych samolotach. Pod koniec lotu zapomniał, że musi lądować na wodzie i skierował się w głąb lądu, na szczęście ktoś z załogi zwrócił mu uwagę. Wylądował szczęśliwie na wodzie, odszukał osobę, która uratowała sytuację i podziękował mówiąc, że zrobiłby z siebie niezłego idiotę gdyby go nie ostrzeżono, po czym otworzył drzwi i wypadł prosto do wody...
O wystawie więcej tutaj, a o samych flying boats tutaj.


Trzecia wystawa pokazywała zdjęcia staruszków z Sardynii. Nie wiem czy wiecie, ale wyspa ta jest fenomenem jeżeli chodzi o długowieczność mieszkańców. Co chwilę ktoś obchodzi tam takie urodziny jak babcinka na zdjęciu poniżej. Wydana została książka na ten temat, bardziej zainteresowanych zapraszam tutaj, a mniej zainteresowanym tylko szybko zdradzę, że jedna 100latka powiedziała w wywiadzie, że jedyną drogą do długowieczności jest odpowiednia ilość czekoladowych cukierków.


Brak komentarzy: