czwartek, 30 kwietnia 2009

Pożegnanie

Po powrocie z Nowej Zelandii pojechałam ostatni raz do Melbourne odwiedzić Aca, poznać jego babcię i pożegnać się z miastem. Kto wie czy kiedyś tam wrócę...


wtorek, 28 kwietnia 2009

Icebergs

Kilka fotek z pobliskiego basenu sławnego klubu pływackiego Icebergs, co tłumaczy się po prostu jako góra lodowa. Nazwa wzięła się stąd, że co roku na początku sezonu zimowego w maju do wody wrzucane są bryły lodu i członkowie klubu pływają między nimi. Podstawową zasadą jest wówczas - nie skakać do wody na główkę. Raz tylko jeden z panów popełnił ten błąd, ale więcej się już na basenie nie pojawił. Jednak nawet ta jednorazowa wizyta wystarczyła, żeby nadać mu ksywkę Titanic. Samo członkostwo w klubie jest bardzo elitarną sprawą, wymaga pojawiania się na basenie w każdą niedzielę w okresie zimowym przez kilka lat.





Surry Hills Festival

Wiele dzielnic w Sydney organizuje co roku swoje festiwale, ten na Surry Hills odbywa się zawsze w kwietniu. Była muzyka na żywo, stoiska z najróżniejszym jedzeniem, pokazy psów i miejsce do piknikowania. Australijczycy jak wiadomo wiedzą jak sobie umilić życie, więc poszłyśmy zobaczyć z Evą Czeszką co jest grane.

niektórzy zamiast psów pokazywali kozy

mój zdecydowany faworyt pokazu - Pikuś

tureckie naleśniki, które są na każdym takim festiwalu



sobota, 25 kwietnia 2009

Villa del Lago

Kasię i Daria pożegnałam dopiero dwa dni temu, ale już tęsknię! Przeglądałam zdjęcia z pobytu w Queenstown i postanowiłam pokazać wam jak oni tam słodko mieszkają.


taki miałam widok pijąc kawę przed domem

co wam przypomina ta chmura? ja myślę, że to osioł

o zachodzie słońca

środa, 22 kwietnia 2009

Dzień na koniu

Wczoraj wczesnym rankiem Kasia zawiozła mnie do Queenstown gdzie busikiem pojechałam do Glenorchy, a tam do stajni. Od 9.30 miałam 2 godzinną jazdę wzdłuż rzeki Dart. Mój koń - Monty - był bardzo przyjazny ale tylko dla ludzi, bo z innymi końmi raczej się gryzł i kopał. Mimo to było super, bo przechodziliśmy parę razy przez rzekę sięgającą koniom do brzuchów. Po porwocie do stajni miałam 2 godziny przerwy, po których miałam kolejne 2 godziny na koniu. Tym razem dostałam innego o imieniu Doobie. Moja druga przejażdżka dotyczyła miejsc, w których kręcono "Władcę Pierścieni" - bardzo urokliwie.

rano był u nas mróz





z Montym przechodzimy przez rzekę Dart



część koni ze stajni - Monty jest pierwszy z lewej

grupa nowożeńców z Tajlandii



Marysia na Doobiem



poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Zabawa

Znaleźliśmy sobie z Dariem zabawę - wrzucamy różne papiery do ognia i patrzymy co się będzie działo, a Kasia siedzi w fotelu i się śmieje.




niedziela, 19 kwietnia 2009

Arrowtown

Mimo zapowiadanych deszczy było cudne słońce i ciepło. Pojechaliśmy do małego miasteczka Arrowtown, a stamtąd na spacerem na szczyt góry, z której był niesamowity widok na całą dolinę.










wielkanoc w Port Stephens

Kilka fotek z wypadu wielkanocnego z saperem. Saper się rozchorował, próbował mnie zarazić, ale mu się nie udało. I tak było fajnie. Miejscowość, w której mieszkaliśmy leży nad zatoką i główną jej zaletą jest cisza. Strasznie męczy mnie mieszkanie w hałasie w Sydney, więc bardzo wypoczęłam.


odpływ

słabość do placów zabaw została mi z dzieciństwa

to jedyny surfing na jaki James się załapał



wybraliśmy się też na wycieczkę na wydmy, po których można się było przejechać wielbłądem