niedziela, 19 kwietnia 2009

wielkanoc w Port Stephens

Kilka fotek z wypadu wielkanocnego z saperem. Saper się rozchorował, próbował mnie zarazić, ale mu się nie udało. I tak było fajnie. Miejscowość, w której mieszkaliśmy leży nad zatoką i główną jej zaletą jest cisza. Strasznie męczy mnie mieszkanie w hałasie w Sydney, więc bardzo wypoczęłam.


odpływ

słabość do placów zabaw została mi z dzieciństwa

to jedyny surfing na jaki James się załapał



wybraliśmy się też na wycieczkę na wydmy, po których można się było przejechać wielbłądem


Brak komentarzy: