środa, 22 kwietnia 2009

Dzień na koniu

Wczoraj wczesnym rankiem Kasia zawiozła mnie do Queenstown gdzie busikiem pojechałam do Glenorchy, a tam do stajni. Od 9.30 miałam 2 godzinną jazdę wzdłuż rzeki Dart. Mój koń - Monty - był bardzo przyjazny ale tylko dla ludzi, bo z innymi końmi raczej się gryzł i kopał. Mimo to było super, bo przechodziliśmy parę razy przez rzekę sięgającą koniom do brzuchów. Po porwocie do stajni miałam 2 godziny przerwy, po których miałam kolejne 2 godziny na koniu. Tym razem dostałam innego o imieniu Doobie. Moja druga przejażdżka dotyczyła miejsc, w których kręcono "Władcę Pierścieni" - bardzo urokliwie.

rano był u nas mróz





z Montym przechodzimy przez rzekę Dart



część koni ze stajni - Monty jest pierwszy z lewej

grupa nowożeńców z Tajlandii



Marysia na Doobiem



1 komentarz:

Marta pisze...

Na takiej samej zasadzie pojechaliśmy na koniki do Blue Mountines. Piękna sprawa. I świetne zdjęcia!