wtorek, 16 września 2008

czajcza klasa

Dzisiaj ja wzięłam aparat do szkoły, żeby Wam pokazać moją klasę. Będę w niej jeszcze tylko kilka dni, bo potem zmieniam kurs - z businessu idę na e-business. Najważniejsza różnica między nimi jest taka, że tak jak do tej pory musiałam chodzić do szkoły, tak teraz wystarczy, że pojawię się tam tylko raz w tygodniu:)


moje dwie koleżanki Czeszki - Zuzana i Eva, na przerwie w kawiarni obok szkoły, z nimi spędzam najwięcej czasu

mój kumpel z ławki Kamal, który całymi dniami opowiada mi o Indiach i bardzo go lubię słuchać. Codziennie przynosi mi w komórce rysunek innego boga i opowiada o nim, a jako że w Indiach mają ich dwa razy więcej niż mieszkańców to jest o czym. Podobno jak się jedzie przez Indie to co 20km zmienia się język. Kamal ma 23 lata, zostaje tu jeszcze 2 lata aż dostanie prawo stałego pobytu (dzięki temu będzie mógł podróżować po całym świecie, z paszportem indyjskim jest o wiele trudniej), potem wraca do siebie, gdzie rodzice przyszykują mu jakąś żonkę. Aranżowane małżeństwa są tam ciągle na porządku dziennym. Ale jak wyjeżdżał do Australii, to ojciec powiedział mu, że jeżeli sobie tam kogoś znajdzie, to on nie będzie miał nic przeciwko. W każdym razie zaprosił mnie na ślub swojego brata w przyszłym roku:)))

Eva daje buziaka Bobowi - nauczycielowi, z którego się troszkę nabijamy, bo jest strasznym cymbałem i kolejnym dowodem na to, że menopauza w męskim wydaniu jest o wiele bardziej upierdliwa


po lewej Nita, mieszka w Kenii, ale jej rodzice też pochodzą z Indii, bardzo ją lubię, jest księgową, mówi świetnie po angielsku, bo całe studia robiła tak jakby korespondencyjnie w Wielkiej Brytanii, przyjechała tutaj za swoim narzeczonym, którego też oczywiście poznała na swoich zaręczynach, ale wydaje się być zadowolona z egzemplarza, chce zostać w Australii

Brak komentarzy: